piątek, 22 lutego 2013

#2

Żeby dojść do pracy potrzebowałam około 15-20 minut. A na siódmą już miałam tam być. Więc wstałam o 6. Ubrałam się, uczesałam w TO. O 6.30 wyszłam z domu, poszłam do piekarni i do domu Tomlinsonów. Zapukałam i otworzyła mi Jay
- Nina! Witaj! Wchodź!- Przytuliła mnie- Tu masz butelki, tu zupki, tu pieniądze- i zaczęła wszystko objaśniać. W tym czasie zdjęłam bluzę i włączyłam wodę . - Bliźniaczki będzie trzeba odebrać o 13 w zerówce(w Angli one są??)A dziewczynki idą na 8.30 do szkoły....
- Zrobię im sniadanie, spokojnie...sama mam siostrę o 12 lat młodszą, i o 4 lata. Poradzę sobie.
- Oh... Lou będzie około 11-12. No dobrze! To papa! Powodzenia!
- Nie dziękuję!- Jay wyszła, a ja weszłam do pokoju Lottie.
- Lottie..Trzeba wstawać...idziesz do szkoły...
- Jeszcze chwila mamo...- marudziła
- Wiesz...o ile mi wiadomo nie jestem jeszcze mamą- zaśmiałam się
- O! Hej Nina!- automatycznie sie podniosła- Co tam?/
- A nic. Mam cb i Fizz obudzić. A co chcesz na śniadanie??
- Zdam się na cb.
- Ok. A jesteście na coś uczulone?
- Nic mi o tym nie wiadomo.- następny pokój był Fizz. Weszłam, a dziewczyna już siedziała i czesała włosy
- Hej!
- Hej Nino. Jak tam?? Wiesz jak się cieszę:?? Mój brat przyjeżdża- zaczęła skakać jak piłka.
- Haha...Wiem...Co na śniadanie?? Zrobię Wam do puki Em śpi.
- Powtórzę zdanie Lottie: Zdam się na Cb- Uśmiechnęłam się i poszłam na dół. Postanowiłam zrobić im. kajzerki z serem i miodem + Kakao. Po skończeniu usiadłam na krześle, ale usłyszałam płacz Emily. Pobiegłam na góre. Jak mnie zobaczyła zaczęła klaskać.
- Śniadanie!- krzyknęłam
- IDZIEMY- Dziewczynki zjadły i wyszły, a my zaczęłyśmy piec ciasto. Powiem szczerze że z niej całkiem dobry pomocnik. Ubrałyśmy się i poszłyśmy do sklepu. Kupiłyśmy całe mnóstwo produktów na obiad. Postanowiłam zrobić kurczaka w cieście z surówką i ziemniakami. W takim zamieszaniu minęły mi 4 godziny. Ganiałam się z Emily po podłodze, aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Wzięłam małą na ręce i poszłyśmy otworzyć drzwi.  Stał w nich sam Louis Tomlinson.
-Co ty tu robisz?-zapytał
-Po pierwsze czy my sie znamy? Po drugie pracuję jako opiekunka do dzieci. Między innymi nad tw siostrą...



*Oczami Lou*
Ta dziewczyna z wczorajszej sesji... ona pracowała u mojej mamy... niesamowite... 
- Wchodzisz? Bo wieje na Em.- Jaki ona ma piękny głos... szlak mnie trafia, że wcześniej nie wiedziałem... mama mogła mi powiedzieć...
- Jasne... A tak ogólnie to  jestem Louis Tomlinson i wczoraj oglądaliśmy razem z zespołem twoją sesje.
- No wiedziałam... Czułam się jakby ktoś mnie rozbierał... Ech... co ja z tą Vicky mam...- pokiwała ze śmiechem głową.- Weź Emily. Ja pójdę sprawdzić obiad. - Poszła do kuchni, a malutka jak zaczarowana chciała iść za nią. Pierwszy raz widzę, żeby na kogokolwiek oprócz mamy tak reagowała.  Po godzinie spędzonej z dziewczynami stwierdzam, że Nina- która imie wyjawiła mi po lekkiej sprzeczce- Jest fantastyczna.
- No panie marchewko ubieramy się i po siostrzyczki do zerówki lecimy.- 
- CO?!
- No idziemy po Daisy i Pheobe do przedszkola- wyjaśniła mi jak małemu dziecku przy okazji ubierając Em.
- Aaaa....tak, tak.- Po 10 minutach już tam byliśmy. Gdy Nas zobaczyły najpierw pobiegły do Niny i się na niej powiesiły, później chwilę na mnie i znowu na Ninie
- Dziewczynki, a co wy na to, żeby pójść pod prace mamy. Zaraz kończy więc to taka niespodzianka- zaproponowała, a te się ucieszyły. Zaczęły jej opowiadać o nowej koleżance, która przyszła dzisiaj. A ja normalnie jak niewidzialny. 
- Dziewczynki!! Louis!- Krzyknęła mama wychodząc z biura. Przytuliła Nas i mnie wyściskała jakbyśmy się nie widzieli ze dwa lata.
- Słodki obrazek- zaśmiała się Nin's- Jay w kuchni masz obiad i ciasto. Ja lecę, bo jestem umówiona.! Pozdrów dziewczynki!- I pobiegła


*Oczami Niny*
Pewnie nie wiecie, ale ja, Vicky i Lucy jesteśmy... córkami bogatych szefów miejskich.  Dzisiaj jest sprzedanie starych fortów dla miasta, żeby wybudować park rekreacyjny. A to jest nasz dom. Tam ćwiczymy! 
Pewnie znowu nie wiecie o co chodzi. My tańczymy razem z naszą liczna grupą. To wielka rodzina!
O 16.00 doszłam na miejsce gdzie sie zbieramy. 
- Wszyscy są??- zapytałam
- Tak!- wrzasnęli. Przećwiczyliśmy układ i pobiegliśmy na siedemnastą do miejsca spotkania. Vicky siedziała razem z ojcem i czekała aż przekleństwo się skończy(o niczym nie wiedziała). 
-  Park rozrywki będzie pod patronatem zespołu ONE DIRECTION.- powiedział burmistrz
- Hahaha....chyba one Erekszjon!- zaśmiałam się- To jest nasze miejsce! To Nasz dom! Od niego wara!- Powiedziałam przez Megafon. I się zaczęło
- Czy to jest złe?? Czy to jest złe?! Pańska córka tańczy fantastycznie. My jesteśmy rodziną! NIe wolno rodzinom zabierać domu! - Miałam już dość. Patrzyłam się na nich z wściekłością w oczach...
- ekhem...zważając na okoliczności...

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To sie dziś napisałam :D Coś tam jest!
 Dziękuję za komentarze!!
Oczywiście więcej proszę !




1 komentarz: